Idąc do pracy codziennie mijam to drzewo I z zachwytem patrzę na nie, skręcając w lewo Przystrojone w szmaragd, szkarłat, brąz, złoto i miedź Ah, gdybym mógł ja tylko z niego wisieć! Odetchnąć w końcu, przez krótką chociażby chwilę Od geniuszy, co ludzkość chcą zbawić na siłę I od idiotów, co zbyt wiele osiągnęli I od świata, co go diabli wzięli Poczuć chłodny wiatr w moich jeszcze ciepłych członkach I kołysać się lekko, bez łez w moich oczach